Przyjazne forum dyskusyjne. Dołącz do nas. Na Każdy Temat. 

  • Legenda Marcina Lutra. Jak było naprawdę?

  • Religie, wiara, biblia - dyskusje i rozważania dla wszystkich.
Religie, wiara, biblia - dyskusje i rozważania dla wszystkich.
 #190  autor: NKT-INFO
 
Obrazek
---
Marcin Luter nie przybił swoich 95 tez do drzwi katedry. Tak naprawdę zakonnik rozsierdził się, gdy tezy „wyciekły”.
Marcin Luter i jego tezy. Jak to się zaczęło?


W 1505 roku papież Juliusz II rozpoczął nową budowę bazyliki św. Piotra. Miała ona demonstrować potęgę papiestwa bez względu na koszty, a te były niewyobrażalne. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem papież ogłosił odpust, aby pokryć koszty budowy. Odpust ogłoszono w 1507 roku, zanim jednak machina zaczęła sprawnie działać i zarabiać, musiało minąć kilka lat.
Nie wszędzie odpusty spotykały się z zachwytem i Luter nie był pierwszym zakonnikiem, który je krytykował. Więcej, istnieją świadectwa znacznie bardziej krytycznych głosów przeciwko odpustom, koncentrujących się głównie na zachłanności kleru i kurii.

W Niemczech sprzedaż szła dość opornie. Sytuacja zmieniła się w 1515 roku, a więc na dwa lata przed wystąpieniem Lutra. Ówczesny biskup Magdeburga z rodziny Hohenzollernów, niespełna 23-letni Albrecht, zapragnął objąć kolejne i znacznie bogatsze biskupstwo Moguncji, które dawało mu tytuł prymasa i w praktyce kontrolę nad całym Kościołem w Niemczech.
Był jednak mały problem: prawo kanoniczne zabraniało obejmowania dwóch stolic biskupich jednocześnie. Jednak i na to był sposób: pieniądze. Dyspensa sporo kosztowała, a poza tym Rzym chciał sobie zagwarantować lepszą ściągalność funduszy płynących z handlu odpustami.
Umowa była prosta: Albrecht otrzymuje biskupstwo Moguncji, płaci za dyspensę, zostaje papieskim pełnomocnikiem ds. sprzedaży odpustów w Niemczech, a w zamian może zatrzymać aż 50% przychodów z listów odpustowych. Albrecht potrzebował pieniędzy: musiał spłacić nie tylko dług u papieża, ale również zadłużenie nowej diecezji. Jej kapituła optowała za wyborem Albrechta, gdyż ten obiecał spłacić jej gigantyczne zadłużenie wobec Rzymu. Spirala finansowa była zawrotna, a Albrechta nie było stać na tak astronomiczne wydatki. Jednak również i z tego było wyjście: pomoc rodziny Fuggerów z Augsburga, u której Albrecht zaciągnął dług na swoje zobowiązania. Abp Albrecht Hohenzollern wydał specjalną instrukcję dotyczącą sprzedaży. Oferta była szeroka: od wykupienia siebie i zmarłych członków rodziny od kar czyścowych za wybaczone już co do winy grzechy, aż po listy odpustowe umożliwiające uzyskania rozgrzeszenia zastrzeżonego dla Stolicy Apostolskiej.


Jednym z podkomisarzy dla magdeburskiej prowincji kościelnej został dominikanin Johannes Tetzel. To właśnie dominikanie byli głównymi organizatorami odpustowego przemysłu ze względu na swoje zdolności kaznodziejskie. Tetzel rozpoczął swoją działalność w styczniu 1517 roku, jednak nie mógł handlować odpustami w Wittenberdze, gdyż książę Fryderyk zakazał ich sprzedaży na swoim terytorium. Powód był prosty: nie chciał się dzielić dochodami z kimkolwiek. Tetzel nie mógł działać w Wittenberdze, ale w pobliskim Jüterbog już tak. Poddani Fryderyka mogli bez większych problemów pojechać tam i kupić papieski odpust.
Luter nie wiedział o umowie Albrechta z papieżem. Nie mógł wiedzieć – była to wiedza znana wąskiemu gronu. Luter nie wiedział nawet – przynajmniej na początku – że działalność Tetzla ma jakiekolwiek umocowanie. Zresztą wystąpienie Lutra zostało przez wielu odebrane jako kolejna odsłona walki o wpływy między zakonami.

O religijno-kupieckiej działalności Tetzla donieśli Lutrowi parafianie. Sporządził słynne 95 tez, w których skrytykował nadużycia związane z odpustami, nie atakując wprost samej instytucji odpustów. Augustiański mnich wciąż nie wiedział, kto stoi za handlem. Swoje tezy wysłał więc do swoich dwóch przełożonych: biskupa diecezjalnego Hieronymusa Schultza oraz… Albrechta. Temu ostatniemu zadedykował pismo, błagając o ojcowskie wysłuchanie i położenie kresu nadużyciom – przede wszystkim herezji, że pozyskanie odpustu oznacza pewność zbawienia i uwolnienie od kary za grzechy.

Nie miał pojęcia, że to właśnie Albrecht stoi za całą akcją. Dla Lutra było oczywiste, że Jezus Chrystus odpuszcza grzechy każdemu, kto szczerze wyzna swój grzech i odczuwa prawdziwe skruszenie serca (contritio cordis) z miłości do Boga, po poznaniu swojego upadku, a nie ze strachu przed piekłem, śmiercią i szatanem (atritio cordis). W jego optyce nie było miejsca na list odpustowy i handel.


Luter wysłał swoje tezy (napisane po łacinie) nie tylko do biskupów, ale także do kilku kolegów – naukowców. Bez wiedzy i zezwolenia Lutra tezy zostały przetłumaczone na język niemiecki. Kolportaż odbywał się głównie za pomocą odpisów, a nie druków! – wersje drukowane pojawiają się później. Do biskupich kancelarii korespondecja trafiła dopiero po ponad dwóch tygodniach. Uruchomiono wówczas kościelną machinę, by nałożyć na Lutra ekskomunikę.
Zobacz także: Inne oblicze chrześcijaństwa. Co zawdzięczamy Lutrowi? 
Przybił czy nie przybił?
Według najbardziej rozpowszechnionej wersji, Luter miał około południa 31 października 1517 roku przybić 95 tez do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze.
Przede wszystkim nie istnieje żadne świadectwo Marcina Lutra, w którym on sam mówiłby o przybiciu 95 tez. Relacje wypowiedziane już po śmierci Lutra, nie są wiarygodne. Nikt z opowiadających nie widział tego wydarzenia na własne oczy – wszyscy „słyszeli opowieści od innych”. O „przybiciu tez” milczą ówcześni kronikarze – zarówno przychylni, jak i wrodzy reformacji. Milczy choćby ks. Friedrich Myconius, który opiekował się Lutrem w 1537 roku, gdy ten leżał na łożu śmierci i należało spisać testament.
Przeciwko legendzie o przybiciu tez przemawia przede wszystkim sekwencja zdarzeń, a także wspomnienia samego Lutra zawarte w listach do przyjaciół, w których opisuje zmagania z papiestwem. Luter wielokrotnie podkreślał, że nie było jego zamiarem wszczynanie publicznej (!) debaty. Wysyłając list do swoich przełożonych i jednocześnie udostępniając go szerokiej publiczności, nie tylko złamałby drogę służbową, ale i zadałby kłam własnym słowom kierowanym w korespondencji do przełożonych, uniemożliwiając biskupom zajęcie się sprawą.
Upublicznienie tez przed zajęciem się sprawą przez przełożonych zupełnie się Lutrowi nie opłacało, a fakt ich rozpowszechnienia nie pomógł sprawie, o czym sam Luter pisał. Nie ukrywał irytacji, że tezy są bez jego wiedzy drukowane i krążą po całym kraju. Lutrowi zależało, aby dać czas odpowiedzialnym biskupom na usunięcie nadużyć. Przypomnijmy: Luter nie mógł wówczas wiedzieć, kto stoi za przemysłem odpustowym.
Skąd się wzięła owa legenda? Praktyka przybijania pism do drzwi była powszechna – uczelnie informowały, że student został wyrzucony z uczelni, a poborcy podatkowi o nowych podatkach. Statut Uniwersytetu w Wittenberdze z 1508 roku jasno stwierdza, że przybijanie ogłoszeń poprzedzone jest odpowiednią procedurą, a samego aktu nie dokonuje główny zainteresowany, a wyznaczony do tego przez władze uczelni posłaniec lub po prostu woźny. Nawet na niektórych starszych rycinach przedstawiających legendarne przybicie tez, widać, że to nie Luter, ale posłaniec lub właśnie woźny przybijają do drzwi plakat z tezami.
Te same statuty nakazują również ogłaszanie tez na drzwiach kościoła uniwersyteckiego i ważniejszych kościołach miasta. Tezy Lutra musiałyby się ukazać także na drzwiach kościoła Najświętszej Maryi Panny. Wywieszenie tez na drzwiach kościoła należącego do władcy – jednocześnie beneficjenta odpustowego handlu byłoby niebywałym afrontem i niewybaczalnym aktem krnąbrności. Czy Luter strzelałby sobie w ten sposób w kolano?
Czytaj też: W co opłaca się wierzyć?
Przybijali następcy
Tezy Lutra – w całości lub w fragmentach – były później rzeczywiście przybijane do drzwi kościołów, również poza granicami Saksonii. Tezy nie trafiły na suchy grunt, lecz na żyzną glebę. Średniowiecze obfituje w wiele krytycznych wobec Kościoła instytucjonalnego głosów (także przeciwko odpustom), a antyklerykalne treści nie były obce średniowiecznym chrześcijanom. Tezy Lutra czytali i rozpowszechniali nie tylko możnowładcy, akademicy, czy księża – w tym niektórzy biskupi – ale też zwykli ludzie, także ustnie.
Tradycja „przybicia tez” jest jednak silniejsza – przez wieki kształtowała legendę o drzwiach, młotku i wbijaniu gwoździ, którego dźwięk dochodził aż do Rzymu.
Dziś na drzwiach kościoła zamkowego wyryte są tezy, które przypominają o kluczowych tematach początku reformacji. Drzwi pochodzą z XIX wieku. Poprzednie spłonęły.
Pełną wersję tekstu przeczytasz na portalu Luter2017.pl