Winnipeg Willow, bo tak nazywała się samica świstaka, zdechła w piątek (29 stycznia) w Centrum Rehabilitacyjnym Praire Wildlife.
Zwierzę przebywało w kanadyjskim centrum od sześciu lat po tym, jak jego matka została zabita przez psa. Winnipeg miała być wypuszczona na wolność, ale zaprzyjaźniła się z personelem centrum i już została.
- Już tęsknimy za tobą Willow – napisali na Facebooku pracownicy Centrum Rehabilitacyjnego Praire Wildlife.
Śmierć popularnego świstaka wydarzyła się nagle. Sheila Smith, która opiekowała się zwierzęciem, podkreśliła, że odejście Winnie było ogromnym szokiem i jeszcze większym zaskoczeniem. Przeciętna długość życia tego zwierzęcia wynosi od 5-6 lat. Dlatego opiekunowie Winnie mają nadzieję, że wykorzystała ona pełnię swojego życia.
Smutny Dzień Świstaka
Winnipeg Willow zdechła na kilka dni przed tradycyjnym Dniem Świstaka, który przypada na 2 lutego. Doroczne święto obchodzone jest przez Kanadyjczyków i Amerykanów. Podczas tego dnia głównym bohaterem jest świstak – jeżeli po wyjściu z nory zwierzak zobaczy swój cień i nie wraca, oznacza to dodatkowe sześć tygodni zimy.
Oczywiście ta przepowiednia sprawdza się w ok. 50 proc. W praktyce oznacza to zupełny przypadek. Jednak Dzień Świstaka na stałe wpisał się w kalendarz każdego mieszkańca Kanady i Stanów Zjednoczonych.
W związku ze śmiercią Winnipeg Willow, pracownicy Centrum Rehabilitacyjnego, w którym zdechła, odwołali tegoroczne obchody tego święta. Podkreślili jednak, że zima prawdopodobnie nie potrwa już długo, bo świstak przez cały jej okres był chętny do wyjścia.